„O Maryjo, Ty widzisz, jak niedoskonałe są nasze słowa i jak dalekie są nasze myśli od tej prawdy, którą Ty żyjesz. Pomóż nam… i obdarz radością z Twoim Synem, Duchem Świętym i mocą Boga Ojca…”.
Rozważam z moim biblijnym przyjacielem bardzo znaną scenę – Łk 10,38-42. Oto fragment tak bardzo bogaty w skojarzenia psychologiczne, obserwacje ludzkie, religijne i teologiczne. Kim jest Marta? Kim jest Maria? Kim ja jestem?
MARTA. To pani domu, odpowiedzialna za cały dom i jego funkcjonowanie. Jest starszą siostrą, o czym wiemy czytając scenę wskrzeszenia Łazarza > J 11, 1-13. Jako pani domu ma obowiązek uhonorować gościa i zadbać, żeby niczego nie brakowało. Gość nie jest sam, stąd wiele zabiegów i więcej krzątaniny, i pracy. Rodzi się atmosfera niepokoju, troski, aby właściwie zadbać o gości. Stąd nie dziwi mnie obawa, że może się nie udać. Za tą postawą, która wydaje się naturalna, zauważam że Marta hołduje temu, co nazywamy dziś męskim ideałem : prężności, sprawności, władzy; to prawda, że w odniesieniu do prowadzenia domu jest to ważne, ale jednak staje się ideałem sukcesu : musi się udać, wszystko musi być zrobione na miarę wymagań. Wówczas ten ideał sukcesu, do którego dąży tak bezwzględnie, którego sztywno się trzyma, sprawia, że zatraca się istotę sytuacji i właściwego spojrzenia na całość. Aby sprostać sytuacji Marta gubi jej istotę i widzimy zabawne odwrócenie sytuacji, ról : chciała uhonorować Jezusa jako gościa, a czyni Mu wyrzuty! Serce Marty przeniknięte było pięknym ideałem żydowskiej, patriarchalnej gościnności – gość był królem i panem, należało mu się pierwsze miejsce. Starając się osiągnąć ten ideał, nieświadomie rozkazuje gościowi, jakby był jej podwładnym : „Powiedz jej, żeby mi pomogła!”. Marta odwróciła sens rzeczy, zupełnie nie zrozumiała Jezusa. W jej przekonaniu wszystko toczy się tak, jakby Jezus przyszedł jedynie po to, żeby zjeść dobry posiłek, podczas gdy prawdziwe uznanie dla Jezusa i oddanie Mu honoru polega na uznaniu Go za Mistrza. Marta w ciągu kilku godzin straciła z oczu prawdę, a ideał sukcesu pozbawił ją zdolności właściwego widzenia rzeczy, tej zdolności syntezy, która pozwoliła Maryi uchwycić sedno sytuacji w czasie uczty weselnej w Kanie.
MARIA. To młodsza siostra i powinna pomagać! Z tego punktu widzenia Marta ma rację, powinna jej pomagać i zostawić w spokoju Jezusa. Jak zachowuje się Maria? … siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. „U nóg Pana” – oddaje mu honor – to jest Mistrz i trzeba Go uszanować! „Przysłuchiwała się Jego mowie” – Jezus pragnie przekazywać słowa i Maria w pełni realizuje ewangeliczne błogosławieństwo : „Błogosławieni ci, którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je.” Zrozumiała istotę sytuacji, to, co naprawdę ważne, i wybrała z umiejętnością syntezy, podobnie jak Maryja w Kanie. Nie bez powodu ta kobieta – w misterium Biblii – nosi imię Maria i że pozostaje osoba zasłuchaną. Jest symbolem Maryi, Matki Jezusa, która była cichą słuchaczką Słowa. Wyraża się w tym cała tajemnica ludzkości, która jest w pełni sobą wtedy, gdy u stóp Jezusa słucha Jego Słowa. To zdolność słuchania w ciszy. Słuchania Słowa stoi na pierwszym miejscu.
JEZUS – od medytacji do kontemplacji. „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego”. Jezus wypowiada te słowa z miłością i powtarza dwukrotnie imię – personalizuje wezwanie. Jest to obraz w lustrze… Jezus naświetla jej sytuację bez słowa nagany, czy komentarza. Słowa Jezusa są pełne znaczenia ewangelicznego i mistycznego. Widzę tutaj sposoby służenia Jezusowi: - ochrzczeni są wezwani do poświęcenia się sprawie budowania Królestwa Bożego; - jestem wezwany do wysiłku, duchowej dyscypliny, aby służyć Panu, wielbić Go, kochać, wysławiać i słuchać. On nadaje postawę pogody ducha, pokoju i radości. Postawy Marty i Marii uzupełniają się i harmonizują ze sobą. Krzątanie Marty pozwala Marii na słuchanie, a słuchanie Marii nadaje sens i jednoczy zabiegi Marty. Ogromne znaczenie dla mojego konkretnego życia ma zdanie, które na nowo odkrywam : Marta uwijała się koło rozmaitych posług – greckie: „Marta periespato peri pollen diakonian”…czasownik: periespato „napinać się, naprężać, męczyć się, gorąco pragnąć” – chodzi tu o kurczowe, dręczące napięcie u kogoś, kto pod wpływem tysiąca obowiązków, z których za wszelką cenę chce się wywiązać jak najlepiej i z zapartym tchem dąży do celu i co… dalej ! … oraz przeciwieństwo – „aperispatas”- bez napięcia, bez nerwów i przeszkód, a więc w pokoju > 1Kor 7,35. Wyrażenie „z upodobaniem” brzmi po grecku – aperispatos – bez niepokoju i wskazuje na spójność mojego życia, które jest spokojne i ukierunkowane na Jezusa. Pojmuję siebie nie tylko jako istniejącego w sobie, ale w relacji do Chrystusa, na mocy wzajemnego i dobrowolnego aktu przyjaźni – ja jestem twój , ty jesteś mój… Boże co za ulga ….jestem.